Mijają dni, miesiące, lata - z pięknej miłości
dwie drogi rozchodzą się, dwoje ludzi nie potrafi
dostrzec piękna, potrzeb, tej stałości
która kiedyś rozpoczęła wspólny bieg.

Zawinili obydwoje, nie potrafili złączyć się
jak sobie przyrzekali: ona zwala winę na niego,
on z kolei na nią - nie rozumieją się i tyle.
Czemu tak właśnie zachowali się? Tego nie wie nikt.
Zawinili przecież, taki rzeczy stan i tyle!
"łatwo się rozstać, później stracić, później wrócić do początku. najcięższy jest jednak moment w którym kogoś tracimy" - co może tutaj stanowić optymistyczną myśl? Jest nią nadzieja jutra: nie bójmy się zmian, walczmy o nowe jutro by owe dobro trwało jak najdłużej. Tzw moment przejścia nie jest niczym złym, na co Nam to co było - trzeba spojrzeć że to było i nie wróci, jest nauką dla Nas, aby pewnych błędów nie popełniać już ponownie...